piątek, 26 kwietnia 2013

Kartka 3

Zastanawiam się czasem, co ja tak właściwie robię nie tak... Czemu cokolwiek, co zrobię jest przypalone? W ogóle czasem nawet jednocześnie przypalone i niedopieczone... Czy to w ogóle możliwe? Najwyraźniej tak, skoro jest się mną.
Nigdy nie miałam talentu do gotowania. Wolę piec. Nie mniej jednak coś z tymi umiejętnościami trzeba robić. Staram się korzystać z momentów w domu, gdy nikogo nie ma i nie mógłby mnie wyśmiać, gdyby coś mi się nie udało. Dziewczyna w moim wieku powinna umieć gotować. Ja niestety nie...
Po pierwsze - totalnie nie mam poczucia smaku. Nigdy nie wiem, czy i ile trzeba doprawić. Z reguły po prostu jem, jak wyjdzie. Niezbyt to rozsądne, ale póki coś jest zjadliwe, dla mnie ok.
Tak jak dzisiejsza carbonara. Prawie wyszła... Przez prawie mam na myśli, że wyszło coś, co w smaku choć przypomina carbonarę i dało się zjeść. Co więcej, nie tylko ja zjadłam, ale i mój brat. No to jest jakiś sukces!
Robiłam też dzisiaj muffinki z colą (nie wiem, co ja mam dzisiaj z tym gotowaniem/pieczeniem). To że trzymałam je odrobinę za długo, to mało powiedziane. Tak to jest, jak człowiek trzyma się przepisu. Zajrzałam do nich parę razy i było ok. Chwila nieuwagi... PUF! Przypaliły się...
Dzisiaj chyba nie jest mój dzień...
Czuję się taka zmęczona... zmywaniem. Naprawdę mnóstwo czasu spędziłam dzisiaj przy zlewie. Już nie mam gdzie suszyć tych wszystkich naczyń i garnków.
Tak dla odmiany, udało mi się dzisiaj skorzystać trochę ze słońca. Pierwsza godzinka opalania za mną ^_^. Jednak szczerze wątpię, by był jakiś efekt...
Jak pomyślę, że dzisiaj jeszcze raz muszę zrobić carbonarę, to aż mi niedobrze... Chyba mam dość kuchni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz