wtorek, 28 maja 2013

Kartka 8

Nawet w nocy, nie można mieć spokoju. W akademiku mogą mieszkać naprawdę dziwni ludzie... Niektórzy po prostu nie mogą się domyślić, że nie są mile widziani, szczególnie o tej porze... Irytujące... A ja mam na 8.00 zajęcia. Prawdę mówiąc, to już jakiś czas temu wyłączyłam się z rozmowy... Była fajna może przez pierwsze 10 minut. Ileż można gadać o pierdołach... Słucham Can-Cana, który zagłuszył całą resztę :) i robię statystykę :). Choć większości nie pojmuję -.-'. Nie sądziłam, że jest to aż tak trudne. Ale powoli, powoli wszystko. I tak miałam dzisiaj robić. Dzisiaj wieczorem, a nie w nocy XD, no ale mniejsza o to...

Chyba wracam do speciala dramy :). Oglądałam wcześniej po japońsku, a teraz zrobili napisy angielskie! I lepsza jakość *.*!

niedziela, 26 maja 2013

Kartka 7

Klękajcie narody! Unbe zrobiła jajecznicę. O ile jajecznicą można nazwać rozmemłane i usmażone 2 jajka z bazylią. Muszę rzec, że da się zjeść. Prawdę mówiąc, to mi nawet smakuje :) Doprawiłam je sobie jeszcze trochę - po raz pierwszy sama. Wyborne ^^. W przepisie na to pomogła mi E. Wstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałam, jak mam się zabrać do tego T_T.
Ale wracając do jajecznicy - jak już ją zjadłam, to poczułam się jednocześnie nawet najedzona i taka... lekka. Fajne uczucie *.*
Ostatnimi czasy - czyli tak od piątku - sporo czasu spędzam w kuchni. Ostatnie dwa dni pod rząd na obiad robiłam sobie naleśniki - z dżemorem truskawkowym ^^. Co więcej - na śniadanie robiłam sama zapiekanki z bułek, a na kolacje nawet mi się chciało ugotować parówki! Jestem w szoku. A dzisiaj - jajeczko. Nie ma co! Wprawiam się :)
To oczywiście żart i sarkazm...

A wszystko zaczęło się pewnego pięknego wtorkowego dnia, gdy wybrałam się z E i N do Ikei... Właśnie tak. Chodziłyśmy sobie po sklepie i oglądałyśmy takie... showroomy, a właściwie showmieszkania. No i w jednym z nich w łazience była waga. To co? Grupowe ważenie! Wchodzę na wagę, a tam... - SZOK!
Poczułam się jak paszczur i wieloryb... Naprawdę. Dopiero kilka godzin później, w autobusie powrotnym uświadomiłam sobie, że ważyłam się z torebką, która ważyła koło 3 czy 4 kilo. <facepalm>
Nie mniej jednak - jakoś tak... to chyba zostało gdzieś w moim mózgu, bo od tamtej pory nie jem ani fastfoodów ani nie piję coli. Z jednej strony, skoro już znalazłam strój (taaaaki kawaii, śliczny krój i pasuje, ale bardzo drogi -.-), to nie chciałabym schudnąć albo coś, by nie zrobił się za duży, a z drugiej czuję, jakbym nie mogła wrócić do starej diety (i podświadomie tak robię), mimo, że raczej trzymam jednakową wagę.
Dobrze, że chociaż nadal jem trochę słodyczy :)

W ogóle nie chce mi się brać do pracy z zarządzania! Mogłabym robić wszystko (nawet zaczęłam gotować - wyczyn), tylko nie to... Znając życie, zaraz może jeszcze nawet zacznę układać w półce...
Bo ja zawsze znajdę sobie coś do roboty. Ewentualnie kusi mnie pierwsza wersja japońskiej Itazury ^^. Albo dłuższa manga, którą zaczęłam dwa dni temu (choć ta mniej, bo zajrzałam na koniec i wiem, jak się skończy <watashi wa baka desu. -.-> Ostatecznie nawet praca domowa ze statystyki wydaje się bardziej pociągająca (chociaż tej już pierwszą połowę zrobiłam)

B. od środy zaczyna sesję, a ja w ten piątek co był, zaczęłam ćwiczenia, które czysto teoretycznie mieliśmy mieć od połowy semestru... Teraz tak gonimy, że jest mnóstwo roboty, a statystyka - nawet na komputerze, nawet w Excelu - jest dość trudnawa, więc, jako, że prawdopodobnie mam zajęcia w przyszły piątek (TAK TEN PO BOŻYM CIELE) to nawet nie będę mogła pojechać do domu T_T. Dopiero w piątek, po nich...
PARANOJA JAKAŚ!!!

Wczoraj było otwarcie sklepu stacjonarnego Yatta. Oczywiście, jakże mogłoby mnie zabraknąć. Wybrałam się tam z K, jako, że pracuje niedaleko (cóż za zbieg okoliczności!). Biedna K - to różowe, kawaii wypchane alpaki, cosplayerzy i mnóstwo moe w małym pomieszczonku (za małym) to chyba nie jej klimat.
Wracając do alpak - JAKIE ONE BYŁY CUDOWNE!!! TAKIE... TAKIE... UROCZE! Z SZALICZKAMI I NAUSZNIKAMI, ALBO WIANUSZKAMI, W KAPELUSIKACH, BIAŁE, RÓŻOWE...
Tylko czemu duża kosztowała 200 zł? T_T Niestety... Dla mnie to za drogo...
Ale kupiłam przypinkę i... POCKY! Tak! Czekoladowe Pocky! Jak tylko mówię Pocky, sięgam po jedno... To trochę niebezpieczne, bo jeszcze dwoje ludzi nie wróciło do segmentu, a mam ich poczęstować!

S wkurza bardziej niż zwykle. A może po prostu jestem przewrażliwiona. No ale szlag jasny mnie trafia, jak robi chlew w łazience. Naleśniki na półce w toalecie, zostawione ubrania i ręcznik pod prysznicem, że nie wspomnę, że obie półeczki przy lustrach są zawalone jego rzeczami... Rozumiem... Czuć się jak u siebie, ale na Anioła, jesteśmy w akademiku! Trochę niepisanych zasad pokojowego współmieszkania z ludźmi chyba każdy zna...

Na koniec - najdroższy bukiecik konwalii, jaki widziałam:
.
.
.
12 ZŁ.

wtorek, 7 maja 2013

Kartka 6

Po raz kolejny moje pierwsze forum wręcz wzruszyło mnie do łez. Nigdy nie sądziłam, że moja pseudo-twórczość zostanie jeszcze przeczytana. Tymczasem... takie miłe zaskoczenie.
Ja zupełnie nie umiem przyjmować miłych słów. Po prostu, wydaje mi się, że moja twórczość jest ich po prostu warta, gdy wkoło jest tyle innych świetnych rzeczy do czytania.
B. kiedyś powiedział, że jestem zbyt krytyczna wobec siebie i zbyt bezkrytyczna wobec wszystkich innych. Może coś w tym jest? Zwłaszcza, że Onee-san stwierdziła, że jestem (UWAGA!) zbyt skromna.
Tylko pojawia się problem - mnie mój osąd wydaje się całkiem obiektywny.
Ja chyba po prostu nie umiem o sobie dobrze myśleć... Z drugiej strony, nie jest też tak, że na siłę robię z siebie cierpiętnicę czy coś. Ja raczej staram się pogodzić z faktami. (Zamiast coś z tym zrobić, jak B. radził.)

Kolejny kolos za mną. Wyniki? - Już dziś. Prognozy? - Raczej nie za dobre. Mam wszystko zupełnie inaczej niż inni. Aż boję się tych wyników. Pisząc - chciałam chociaż 4, teraz nie wiem, czy nawet 3 dostanę. Ale w sumie, to zawsze tak jest. Gadki w stylu - "nic nie umiem", "wszystko mam źle" - i chodzenie do "emo-kąta" jakkolwiek dziwnie to wygląda w oczach ludzi mieszkających ze mną w segmencie w akademiku, chyba na stałe wpisały się w moją panikę przed i po egzaminową, a w sumie jeszcze nigdy nie okazało się, że jest aż tak koszmarnie. No ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.

W dodatku - nawet nie ma czym się odstresować! Nie było odcinka dramy w ten piątek T_T. Z tego wszystkiego "genialna" Unbe postanowiła wybrać się do galerii handlowej. Najpierw jak głupia godzinę do niej jechałam, a potem 3 się schodziłam. W sumie to nic nie kupiłam, nogi mnie bolą i wydałam chyba krocie w sklepie spożywczym. No ale jutro - gotowanie podejście drugie! Pierwszy raz w akademiku. Już czuję te przypalone... W sumie to nie wiem, co można w tej potrawie przypalić, ale znając mnie coś się znajdzie.

Co robią studenci po kolokwium?  Idą na grilla. A przynajmniej ja dzisiaj mam taki zamiar. Ma się zejść gro osób, a ja jestem po prostu przerażona. Przecież większości nie znam i w ogóle. Chyba nie będę wiedziała, jak się zachować itd. Znając życie zrobię z siebie po prostu idiotkę. No ale kiedyś trzeba, ten pierwszy raz się przełamać. Może nie umrę...

sobota, 4 maja 2013

Kartka 5

Czuję melancholię w tym zapisie... Eh te zmiany nastrojów.

W moim przypadku z blogiem to jest tak, że jak go potrzebuję, to nie mogę skorzystać z komputera...

Mimo wszystko, jak teraz na to patrzę, chyba nie umiem opisywać na blogu, czy nawet w pamiętniku spraw, które najbardziej mnie dotykają, gnębią i bolą.To jaki jest sens posiadania w moim przypadku pamiętnika? Raczej żaden. Zastanawiam się, czemu nie umiem się tak do końca otworzyć?
Do kartki papieru nie umiem się otworzyć, a co dopiero do ludzi? Może dlatego często jestem źle odbierana... Albo jestem dobrze odbierana, tylko po prostu aspołeczna i nie umiem gadać z ludźmi.
Czemu mnie zwykle ponosi?

Nie dane mi skończyć tego posta...